wtorek, 26 maja 2009

Bez tytułu
























Cienkopis, marker. Maj 2009

























Cienkopis, marker. Maj 2009


Podczas tegorocznego pobytu w Portugalii mieszkałem u dwóch studentów szkoły fotografii w Oporto. Dzień po naszym przyjeździe oddali swojego kota, Miszę, do kastracji. Wśród bogatej kolekcji książek o fotografii mieli albumy Pierre et Gilles, Roya Stuarta i Davida LaChapelle. Ostatniego cośtam kojarzyłem wcześniej, ale nie znałem wielu jego prac. Wreszcie miałem okazję nadrobić. Nocami, po zwiedzaniu wystaw, siadywałem z albumami i "odrabiałem lekcje". Pierre i Gilles byli zabawni, a Stuart fantastyczny w swoim połączeniu pornografii i estetyki z katalogów mody.

Z wystaw, jakie odbywały się w znajdującej się 50 km od Porto Bradze w ramach festiwalu Encontros da Imagem, wielkie wrażenie na mnie zrobiła ekspozycja Aino Kannisto. Pochodząca z Finlandii fotograf tworzy wielkie analogowe obrazy w estetyce Edwarda Hoppera. Przedstawia pojedyncze kobiety w zaaranżowanej scenerii, zaznaczając przy tym jakąś tajemniczą anegdotę dotyczącą danej bohaterki. Z jawnie wyreżyserowaną kompozycją kontrastuje naturalizm samych kobiet. Mają brudne paznokcie lub popękane od zimna naczynka na twarzy.

Jedno ze zdjęć przedstawia piękną, rudowłosą dziewczynę. Siedzi w białym kitlu na ławkowej huśtawce i patrzy z zakłopotaniem gdzieś w lewą stronę, za kadr. W rękach trzyma martwego zająca. Brutalnością swoją ten obraz odstaje od innych, bardziej subtelnych prac. Ale jest piorunujący. Od razu skojarzył mi się z jednym z ważniejszych performensów Beuysa - W jaki sposób wyjaśnić obrazy martwemu królikowi. Przytoczę opis pracy i stojącej za nią idei (ze zbioru Joseph Beuys - teksty, komentarze, wywiady opracowanego przez Jaromira Jedlińskiego).

***

[Wstęp:]
W trakcie otwarcia w Galerie Schmela w Dusseldorfie wystawy zatytułowanej Joseph Beuys ... irgeiden Strang ... dnia 26.XI.1965 - jego pierwszej wystawy w kontekście świata artystycznego - Beuys przez 3 godziny wyjaśniał swą pracę martwemu zającowi. Wstęp do galerii był dla publiczności zamknięty, a performance (co prawda rejestrowany przez TV) widoczny był przez drzwi wejściowe i przez okno od ulicy. Głowa Beuysa pokryta była miodem i złotymi płatkami, a do prawej stopy przywiązana była żelazna podeszwa, stanowiąc odpowiednik filcowej podeszwy na jego lewej stopie. Ten obraz namaszczonego artysty, cicho deklamującego pod adresem martwego zwierzęcia rzeczy, które nie mogą być wyjawione bliźnim - ludziom - stał się jednym ze znaków wyobrażeniowych lat 60-tych o najszerszym rezonansie. W części jest to zasługa najdłużej współpracującego z Beuysem fotografa - Ute Klophausa. Lecz poza tym przesłanie W jaki sposób wyjaśnić obrazy martwemu zającowi tworzone jest przez zestawienie tytułu, mówiącego o naszej niezaspokojonej potrzebie wyjaśnień z rytualną maską, która skrywa w psychologicznym sensie tożsamość człowieka oraz z intymnym obcowaniem ze zwierzęciem, podczas gdy my jesteśmy z niego wykluczeni. Zwierzę wystawione jest w pełni na ewentualny atak.

[Pisze Beuys:]
Zając ma pewne cechy wspólne z jeleniem, lecz różni się od niego zasadniczo w kwestiach dotyczących krwi. Podczas gdy główną sferę ciała jelenia jest partia od środka tułowia ku głowie, to zając zależny jest od dolnej partii ciała, a więc w szczególności posiada on odniesienia do kobiet, narodzin i menstruacji, a ogólnie rzecz ujmując do chemicznego przetwarzania krwi. Kiedy zając srąży w ziemi swą formę, ujawnia wobec nas akt wcielenia. Zając wciela się sam w ziemię, to znaczy osiąga to, co my, ludzie, możemy osiągnąć jedynie w myśleniu: zając drapie, wpycha i wbija się sam w MATERIĘ (ziemię), i poprzez tę pracę jego myślenie staje się wyostrzone, a w efekcie przekształcone i staje się rewolucyjne. Nakładając miód na swą głowę w jasny sposób czynię coś, co odnosi się do myślenia. Zdolności człowieka nie obejmują wytwarzania miodu, obejmują natomiast myślenie, wytwarzanie idei. W ten sposób charakter myślenia zbliżonego do śmierci staje się ponownie żywotny, gdyż miód jest niewątpliwie substancją żywą. Myślenie człowieka także może być żywotne, lecz zarazem może być przeintelektualizowane aż do śmiertelnego stanu i może pozostawać martwe i wyrażać swą martwotę na polu polityki na przykład bądź pedagogiki. Złoto i miód oznaczają przekształcenie głowy, a zatem w sposób naturalny i logiczny, nasz mózg i nasze pojmowanie zostają odmienione jak i wszystkie pozostałe sfery, konieczne do wyjaśnienia obrazów zającowi: gorący stołek izolowany filcem, "radio" wykonane z kości i elementów elektrycznych, które umieszczone było pod stołkiem, a także żelazna podeszwa z magnesem. Musiałem chodzić na tej podeszwie, kiedy obnosiłem zająca wokół, od obrazu do obrazu. Tak więc dziwnemu kuśtykaniu towarzyszył dźwięk uderzeń żelaza o twardą, kamienną podłogę - wszystko to zakłócało ciszę, gdyż moje wyjaśnienia były nieme i radio nastawione było na niemalże niesłyszalną długość fali. Wydaje się, że była to akcja wypływająca z wyobrażeń najbardziej zniewolonych ludzi. W pewnym sensie jest tak, gdyż każdy w sposób świadomy bądź nieświadomy uznaje problem wyjaśniania rzeczy, szczególnie jeśli chodzi o sztukę i działania twórcze i wszystko inne, co zawiera w sobie pewną tajemnicę lub poszukiwania odpowiedzi. Pomysł wyjaśnienia czegoś zwierzęciu powoduje odczucie tajemniczości świata i egzystencji w nim, tajemniczość ta apeluje do wyobraźni. Zatem, jak już powiedziałem, nawet martwe zwierzę zachowuje więcej zdolności intuicyjnych niż niektórzy ludzie wraz z ich uporczywym racjonalizmem. Problem zawiera się w słowie "zrozumienie" i jego licznych znaczeniach, które nie mogą być ograniczone do racjonalnej analizy. Wyobraźnia, natchnienie, intuicja i pragnienie wiodą ludzi ku odczuciu, że owe inne poziomy także odgrywają swą rolę w zrozumieniu. Tu musi znajdować się przyczyna reakcji na tę akcję i dlatego moją techniką stała się próba odkrycia miejsc rozlokowania energii w sferze mocy człowieka raczej niż domaganie się szczególnej wiedzy czy reakcji ze strony publiczności. Probuję ujawnić złożoność zagadnienia sfer twórczych. Jest to zarazem technika wywołania dyskusji na temat sytuacji człowieka w krytycznych czasach, kiedy materialistyczne i racjonalistyczne idee są ciągle powszechne, co idzie w parze z utratą wyobraźni, natchnienia i pojmowania. Nasuwa się znowu pytanie: która Rzeczywistość? Czy jest to ograniczone, materialistyczne rozumienie materii czy też jest to substancja? Substancja stanowi według mnie ważniejsze zagadnienie i zawiera ową ewolucyjną moc, która w końcu prowadzi do prawdziwego znaczenia Materii, z jego źródłem w MATER (matka - jak "matka-ziemia") jako jeden z biegunów duchowości, podczas gdy drugi obejmuje cały proces rozwoju.

***

Tuż przed moim wyjazdem do Porto Łukasz Dybalski pokazał mi zdjęcia Mariny Abramovic odgrywającej performance Beuysa 40 lat później. Zdjęcia w kolorze uzmysłowiły jak Beuys mógł wyglądać w 65.

W przeddzień naszego powrotu do Polski, studenci ESAP zorganizowali pożegnalną domówkę, na której piliśmy wino (Porto, rzecz jasna), jedliśmy portugalski obiad i paliliśmy skręty z haszem. Będąc na rauszu i zmęczony rozmowami, wyciągnąłem papier, markera i cienkopis i zacząłem rysować. Dokładnym impulsem do odejścia od stołu i klęknięcia przy kartkach na podłodze była portmonetka znajomej, Betty. Z Betty dogadywaliśmy się całkiem dobrze, choć kontaktu wiele nie mieliśmy. Dzieliliśmy zainteresowania muzyczne. I wtedy na imprezie dostrzegłem, że ma portmonetkę w kształcie głowy Hello Kitty. Rozbawiło mnie to, bo ja z kolei paraduję co jakiś czas w koszulce i z teczką My Little Pony. I ona i ja traktujemy te nasze przedmioty jako ironiczny żart, element równoważący smętną powagę naszych czarno-odzianych ciał. Musiałem narysować Hello Kitty.

I wtedy Kot połączyl mi się z zającem. A zając trzymany przez rudą dziewczynę na ławce, poprzez zająca trzymanego przez Abramovich, z Beuysem. Rezultat oddałem Betty (oczywiście uprzednio fotografując, bym mógl mieć w swoich archiwach).

Następnie postanowiłem zrobić prezent dziękczynny dla swoich gospodarzy, czyli dla Gugi i Ze. Guga jest świetnym kucharzem, więc narysowałem obiad. Zżyłem się z Miszą, która dla chłopaków, zwłaszcza Ze, jest oczkiem w głowie. Zatem i Misza trafiła na kartkę. Kastracja kota, połączona z nagromadzonymi obrazami wspomnianych powyżej fotografów, jak i z własnymi lękami seksualnymi skończyła się kiełbasą/penisem na środku talerza. Kompozycyjne dopełnienie - nóż i widelec, są oznaką komplementarności Ze i Gugi.

Nie wiem, czy Betty i chłopakom te rysunki się podobały. Marcin Mikołajczyk, asystent z pracowni fotografii, który z nami przybył do Porto, stwierdził po moim objasnieniu motywów, że odbiorcy nie dotrą do symboliki, jaką władowałem w te rysunki. Tak jak często staram się odchodzić od hermetycznej symboliki ostatnimi czasy, tak jednak uważam, że odbiorcy, którym wręczyłem rysunki mają wystarczającą wiedzę i inteligencję, żeby się bawić w hermetyczne łamigłówki. Chłopaki niech sobie szukają związków pomiędzy kotem, obiadem i kastracją. A Betty, jako studentka szkoły fotografii, na pewno zobaczy wystawę Aino Kannisto, więc będzie miała trop. Po kłębku do nitki.

1 komentarz:

Vincent van Blogh pisze...

W końcu Daniel. W Końcu!